Snopek: Historia ruchu kibicowskiego Legii część trzecia – zwolennicy czyli ówcześni fanatycy
W poprzedniej części zaprezentowaliśmy grupę kibiców zainteresowanych wyłącznie widowiskiem sportowym. Druga grupa była oczywiście uczuciowo związana z Legią, zawsze jej kibicowała niezależnie od czegokolwiek, jednak to co łączyło ją z grupą poprzednio wymienioną to fakt, iż najważniejsze dla nich było to co się dzieje na boisku. I w sumie biorąc pod uwagę realia tamtych czasów, trudno się temu dziwić. Najuczciwszym sędzią dla nich był ten, który nigdy nie krzywdził Legii, co też jest bardzo dobrze znane dzisiaj: „Tak więc dwa wspaniałe arcygroźne przeboje Pazurka [piłkarz Garbarnii – przyp. Snopek] kończą się na walce wręcz. W pierwszym wypadku Martyna podstawia nogę, w drugiej Pazurek dostaje się w potrzask serdecznej prasy obu obrońców Legji. Sędzia nie chce jednak rozgrywać meczu karnymi – nie gwiżdże. Aż ciarki przechodzą na myśl coby się działo, gdyby podobne fakty spotkały któregoś z napastników Legji. Pan Wardeszkiewicz byłby niewątpliwie na trybunie 'sprawiedliwych’ i lożach bezstronnych uznany za najbardziej stronniczego i ignoranckiego arbitra w Polsce.” (mecz z Garbarnią z 1931 roku) Pierwsze pytanie jakie się pojawia to ich liczebność. Okazuje się , iż w okresie świetności nie było ich mało: „Legja ostatecznie skonsolidowała się i swym zwolennikom, których jako najlepsza dziś drużyna stolicy posiada sporo (…)” – napisano w „Stadjonie” po meczu z Ruchem w 1927 roku.
Grupa ta, mimo że za priorytet uważała wydarzenia sportowe, nie siedziała w ciszy śledząc to co się dzieje na boisku, tylko dopingowała swój zespół. Może wydaje się to nieprawdopodobne, ale tak faktycznie było. Nie były to jakieś skomplikowane melodyjne pieśni, a zwykłe okrzyki zapewne kilkakrotnie powtarzane (podobnie jak wspomniane już „Legia – puchar”), taki ot urok ówczesnych czasów: „Legja zdeprymowana traci w trzy minuty drugiego goala z bliskiego ale technicznie świetnego strzału Kałuży. Teraz na to nie zgadza się publiczność 'Legja grać’ wołają zwolennicy wojskowych” (mecz z Cracovią z 1928 roku), „Trybuny szaleją: zwolennicy wojskowych początkowo cisi zaczynają znać o sobie coraz głośniej, zwłaszcza że sympatycy Polonii wyraźnie milkną” (mecz derbowy z Polonią z 1930 roku, relacja z „PS”), „Wojskowym nie pomogły ani niezliczone ilości foulów, ani ciągłe krytyki sędziego, ani nieopanowane okrzyki jej zwolenników lecące nie tylko z 'zielonej galerji’, ale z trybun, a nawet lóż.” (mecz derbowy z Warszawianką z 1927). Wprawdzie w ostatnim z cytatów nie do końca wiadomo, o jakie okrzyki chodzi, pewnie jednak jest, iż miały one pomóc Legii. Zwolenników kiepska gra i bramki strzelane przez gości potrafiły jednak uciszyć: „Piłka wraca na środek, skąd otrzymuje ją Bator i po solowym biegu strzela ukośnie drugą bramkę. Chóry zwolenników Legji milką, a Garbarnia zaczyna gnieść” (mecz z Garbarnią z 1931 roku). Podobnie jak dzisiaj doping nieraz słabnie, gdy drużyna przeciwna osiąga coraz większą przewagę.
Kolejną analogię do czasów dzisiejszych można wychwycić z fragmentu zacytowanego przed chwilą, a mianowicie kwestia meczów derbowych, okazuje się, iż od okresu międzywojennego w temacie niewiele się zmieniło. Zacytowany już fragment: „Czynniki wymienione stwarzają tło walki, która w rozgorzałych wyobraźniach zapaleńców obu klubów przybiera kształty i znaczenie zmagań na śmierć i życie, w których stawką jest nie tylko sława, ale nawet istnienie klubu.” dotyczył meczu derbowego z Polonią z 1928 roku. Oczywiście o awanturach między zwolennikami nie mogło być mowy, to też poza dopingiem formą „walki” było ubliżenie piłkarzom drużyny przeciwnej: „Atmosfera, w jakiej od lat walczy w Krakowie Wisła z Cracovią we Lwowie Czarni z Pogonią a Legja z Polonją w Warszawie nie jest zdrowa. Jad niechęci zawiści, posądzeń wszystkiego i wszystkich o skończenie łajdackie zamiary promieniuje z trybun na boisko. Zwolennicy obu klubów przychodzą nabici poprostu zgryźliwością, które; dają upust w ordynarnym okrzyku 'wyrzucić!’ albo w naśmiewaniu się z gracza, który wyniesiony z boiska ośmieli się zawcześnie nań powrócić. Myślą, że ma przynajmniej nogę złamaną, a tu 'biedak’ wybiega po jakimś czasie zdrów i cały 'on nie jest w porządku!’. W takiej atmosferze łamią się częstokroć kości, to też niemałą zasługą sędziego p. Nawrockiego było, że nie czuły na ryki, szumy i gwizdy uważał pilnie na foule i hamował w porę złośliwości” – relacjonował „Stadjon” derby z Polonią z 8 września 1929 roku.
Jak widzimy, rywalizowali wszyscy, kibice na trybunach, kopacze na murawie, a może jeszcze działacze w lożach, tego już nie wiadomo. Także niechęć warszawskich klubów do siebie nawzajem jest prawie tak stara, jak one same. Co do Warszawianki rywalizacji między zwolennikami obu klubów wprawdzie nie znalazłem – co nie znaczy że jej nie było – natomiast o kopaniu się po kostkach i innej brutalności w grze piłkarzy naczytałem się wiele.
Snopek
CDN
PS Od Redakcji: następny odcinek będzie m.in. o klimatach derbowych. Przed zbliżającym się meczem pojawią się też inne publikacje nawiązujące do czasów, gdy drużyną grającą przy Konwiktorskiej była Polonia Warszawa.
« Niedziela 16:00 trening wokalny + bonus Nastepny wpis
Maciek: „Dookoła świata”, czyli relacja z Cracovia – Legia »