Łukasz (D.L.): PatoLegia, czy psikus?
Patologia na wyjazdach – to stale przewijający się temat. Na stronach w sieci, na forach, a także na samych dworcach, w pociągach i na sektorach. Garść osób wkłada mnóstwo energii w to by mecz naszej Legii różnił się od sobotniej dyskoteki bądź imprezy plenerowej przypominając o zostawieniu trunków w domach. Podzielam takie podejście, dlatego kolejnym tematem mojego felietonu będzie słynna (niestety) patologia. Zjawisko wracające jak bumerang? bywa raz lepiej, a raz gorzej, ale niestety znaczna część nadal nie rozumie sensu słów „wszyscy na trzeźwo”, które wbrew pozorom nie są tylko pustym sloganem wymyślonym przez kogoś dla hecy. Reprezentujemy bowiem Legię Warszawa, a chwiejący się na nogach pijak na pewno nie jest godny reprezentowania tych świętych barw.
Może kilka ostatnich przykładów. Wrocław, runda jesienna 2010. Bodajże na tym wyjeździe zabierane były na dworcu flaszki i browary? Zamiast zrozumieć po co to wszystko jest (możliwa – że tak powiem – „potrzeba” trzeźwych sprawnych osób w różnych sytuacjach) część wiary kombinuje jak tu schować, przemycić alkohol i potem łoi go w pociągu specjalnym. Chodzący po nim ludzie raz jeszcze muszą zwracać uwagę? Czy ci przemycający oszukali sprawdzających? Nie! Oszukali barwy Legii Warszawa i zasadę ich godnego reprezentowania. Oszukali swoich – osoby decyzyjne.
Chorzów, Bytom… Wszystko gdzie jedziemy zahaczając o Sosnowiec. Wiadomo, że sztama i fajny klimat, ale czy imprezowania nie można zostawić ewentualnie na po wyjeździe? A nie, że zostaje kilka godzin do pierwszego gwizdka, a część wiary nie nadaje się kompletnie do niczego? Czy od dziś wiadomo, że może się coś wydarzyć?
Szczecin, Puchar Polski na jesień 2010. Stoję w kolejce po bilet, a tu podbija typ z hasłem „Siemasz, dorzucisz jakieś grosze na melanż dla Legii Warszawa”… Yyyy… ale wstyd, ja też z Legii, ale ciekawe do ilu Portowców tak podbił? Zero poczucia wstydu, obowiązku godnego reprezentowania barw i brak hamulców – byle zalać pałę, każdym sposobem. Gdyby poznał braci na szlaku i podczas działań kibicowskich na pewno nie musiałby pytać jak żebrak o hajs tylko sami by się nim zajęli? Ale skoro ktoś tylko melanżować potrafi? To tak jak inny nałogowiec – żul z ulicy – zdobywa fundusze. Tylko szkoda, że ma na sobie najpiękniejszy z herbów?
Bytom, ostatni wyjazd rundy jesiennej 2010. Ludzie ogarniający krzyczą by przygotować bilety oraz dowody osobiste, a także by nie pchać się bez sensu na przód. Kto tego nie rozumie? Głównie najebany. Znalazł się przy kołowrotku, ale mimo wielokrotnego przypominania na głos – nie wie co powinien mieć przygotowane i jak się zachowywać? Nic do niego nie dochodzi, opóźnia całą grupę. Na środku sektora też nie ma z niego pożytku. Nie śpiewa, wygląda niegodnie, jest obrazem żenady, który nie pasuje do szczytnych haseł wykrzykiwanych przez nas na meczach. Jako przykład może też posłużyć pijany jegomość na jednym ze styczniowych meczów koszykarskiej Legii. I takich przykładów można podawać w nieskończoność. Zresztą jest to plaga niemal każdej ekipy jeżdżącej setkami. Co nie oznacza, że należy przejść z tym do porządku dziennego?
Po prostu jest grupa osób, dla której najważniejsze nie jest reprezentowanie barw Legii Warszawa lecz nieograniczony melanż. Wyjazd równa się dla nich nieumiarkowanemu zalewaniu pały, a mecz bez fazy to mecz stracony. Taki delikwent najwidoczniej zapomina, że naszym głównym nałogiem powinna być LEGIA, a co za tym idzie ? musimy robić tak by ta grupa miała jak największą jakość. Jak najlepszy doping, prezentację bądź też wartość sportową. Nie możemy też dawać durnych argumentów milicji i innym pseudosłużbom bezpieczeństwa by przeszkodzili nam w dotarciu do celu. Albo pismakom by pisali o pijanej, nie nadającej się do niczego dziczy?Nie wspominając o udzielaniu wypowiedzi mediom, będąc pod wpływem alkoholu, co było plagą głównie pod koniec lat 90tych.
Kopenhaga, ostatni wyjazd europejskich pucharów, trwa jeszcze konflikt z ITI. Jak zawsze część (większa) godnie reprezentuje barwy, ale co z tego skoro grupa gospodarzy może kojarzyć fanatyków CWKS z kilkoma pijakami leżącymi pod ich stadionem. Trzy osoby wśród walających się puszek, butelek i wylanego śmierdzącego piwa. A to wszystko z przeplatającymi się barwami naszej Legii. Na szczęście miała wtedy miejsce „interwencja” i patologia została pojechana, zresztą podobnie jak w kilku innych przypadkach – chociażby z rundy jesiennej 2010.
Są więc ludzie, którzy tego pilnują, ale powinniśmy zrozumieć, że mamy pilnować się sami. Nie pić, nie ćpać bez umiaru, być ogarniętym i gotowym na wszystko co się może wydarzyć. Bywa różnie i znacznie lepiej Ci pójdzie jeśli będziesz trzymał się na nogach, a nie majaczył coś pod spuszczonym łbem. Pijana osoba jest uciążliwa dla reszty, bo z jednej strony nie zostawi się brata, ale z drugiej on sam powinien być odpowiedzialny i poczuwać się do bycia wzmocnieniem grupy, a nie wręcz przeciwnie. Polecam całkowitą trzeźwość wyjazdową. Będziesz ogarniał co się dzieje, przeżyjesz wyjazd w pełni świadomie i mocno, a także nie będziesz blokował pociągowego i stadionowego kibla :-). Ten ostatni argument wbrew pozorom nie jest bzdurny. Elana – Sosnowiec, jesień 2010. Psy trzymały nas wraz z Zagłębiem na toruńskim dworcu, staliśmy tam kilka godzin bez podstawionego WC. Ci, którzy całą drogę pili browary byli u skraju wytrzymałości i musieli spędzić mnóstwo czasu na nie zawsze skutecznych ?rozmowach? z psami? A wąsy miały satysfakcję, że opity kibol ma ból pęcherza? Po co to? Trzeba takim sytuacjom zapobiegać, być w pełni ogarniętym i gotowym.
Polecam wszystkim bez wyjątku zdrowe podejście nie tylko do wyjazdów, ale i do życia, odżywiania, polecam spędzanie czasu na siłowniach i salach treningowych. Znacznie wolę taką modę, niżeli modę z zielonym liściem i butelką alkoholu. Reprezentujmy godnie Legię Warszawa! Pilnujmy swoją grupkę by nie imprezowała na wyjazdach. Lepszy zgon czy psikus i emocje? Jasne, że psikus :-).
Łukasz (D.L.)
09:42
Czytam regularnie DL. I naprawde zdecydowana wiekszość Twoich opini jest mi bliska. Ale czy naprawde istnieja ludzie idealni? Nie masz chwili słabości kiedy chcesz sie napić wyluzować i mieć wszystko w dupie? Żeby było jasne jestem za wyjazdami na trzeżwo choć sam w nich nie uczestnicze od paru lat. Ale pamiętam 90 lata i pijaństwo.Była hu.nia nie przecze. Tyle że takie podejście prowadzi do paranoi. Może zaczniemy sprawdzać BMI osobnika jak za gruby to spadówa? Pozdrawiam i szacunek za kawał dobrej roboty. (L)egia na zawsze!
16:04
Nikt nie uważa się za idealnego i każdy ma chwile słabości aczkolwiek w kwestii picia nie miewam słabszych momentów od lat 4 :). Gdybym miewał – nie pisałbym czegoś takiego.
Artykuł nie jest pisany pod siebie tylko pod hasło „wszyscy na trzeźwo”.
Poza tym – nie można „chwil słabości” przeżywać poza wyjazdowo? Pzdr
22:05
to razem z nowa moda powinna tez pojsc w niepamiec piosenka zlodzieje i pijacy sa ?
06:56
Mechanizmy obronne jak w klubie AA :)
Tradycja to tradycja, historyczna pieśń to historyczna pieśń (myślisz, że każdy kto to śpiewa jest złodziejem?), a co innego zmiana na lepsze i sprostanie wyzwaniom nowych czasów.
18:31
Jebac,zawsze mozna sie najebac!!! Ja mam troche inaczej jak sie najebie to dopinguje w 110% oczywiscie co za duzo to nie zdrowo ;d
« Snopek: zapowiedź cyklu o historii stylu kibicowania na Legii Nastepny wpis
Zaproszenie: 20.02., demonstracja „Kosovo je Srbija!” »
00:25
Ł. wymiatasz mimo wszystko, a wpis w DL „Po nas przyjdą następni…” najlepszy z dotychczasowych.