Łukasz (D.L.): Dwie Legie
Prawda jest taka, że po słynnym Wilnie 2007 wyraźnie obserwujemy „dwie Legie”. Niczym „dwie Polski” po 10 kwietnia 2010. Dwie zupełnie inne wizje, jedna typowo polska, a druga chcąca być na siłę „europejską” – mimo, iż niesie to za sobą masę obłudy i złych priorytetów (przerost formy nad treścią). Nasza Legia – Legia fanatyków z Żylety oraz taka jaką chcemy ją widzieć w swoim idealistycznym rozumowaniu jest niczym filmy „Mgła” oraz „Krzyż” – przekazywana w drugim obiegu. Zakazana, wyklęta, uważana za wcielenie wszelkiego zła. Według „Ich Legii” – tę swoją powinniśmy porzucić, ponieważ nasze zasady są nienowoczesne i wstydliwe dla rzekomo tej błyszczącej, oficjalnej „Ich Legii”, a więc KP, a tym bardziej środowiska GW. Nikt jakby nie chce zauważyć, że my działamy z prawdziwym uczuciem do klubu z Łazienkowskiej, fakt faktem w radykalny sposób wytykając błędy w rozumowaniu (czytaj: biznesie) ITI. Nasza Legia jest czasem niegrzeczna, kontrowersyjna – lecz jest prawdziwa, nie jest zaś zlepkiem pseudomarketingu i PRu (niczym III RP).
W środowisku zwanym Legia – jeśli założymy, że są to wszyscy, od sportowców przez działaczy po każdy typ kibica – jesteśmy uważani za „moherów” tudzież dinozaury. Lansowany na siłę plastykowy wizerunek, m.in. za sprawą miesięcznika „Nasza Legia” (która z tytułem stworzonym przez ŚP Pana Gillera nie ma nic wspólnego, gazeta ta nazywana jest słusznie „Ich Legią” z powodu braku krytyki chybionych ruchów klubu), a także oficjalnej strony KP – nijak nie przystaje z naszym dżihadem, achtungami, niecenzuralnym dopingiem i czasami liściem dla pyskującego gwiazdora. Zderzenie dwóch światów. Ostatnio próbuje się znaleźć jakiś „środek”, które to rozwiązanie neguje ze strony klubu radykalne środowisko „Gazety Wyborczej” („żadnej współpracy z kibolami” itp.). Po drugiej stronie też nie brakuje osób, które uważają, że jakiekolwiek układanie się z klubem można o kant tyłka potłuc. Gdzieś po środku próbuje egzystować Stowarzyszenie Kibiców Legii Warszawa i czasami klub (patrz: oświadczenie skierowane do „Gazety Wyborczej”). Nie mają lekko, z pewnością.
Fakt, iż to ITI stworzyło wokół Legii świat iluzji bardzo łatwo udowodnić. Któż bowiem jeśli nie działacze umieścili na bilboardzie stado piłkarzy, z których część nie zagrała ani jednego dobrego meczu – okrzykując ich drużyną marzeń? Kto jest autorem reklamy stadionu, z której śmiała się cała Polska? Dla porównania – gdy zakończył się protest i na trybunach panuje fanatyczna atmosfera, nie trzeba praktycznie siać żadnej propagandy. Mimo, iż zespół gra fatalnie. Czy wyobrażacie sobie komplet widzów kiedy Żylety by nie było, panowałaby cisza, w której ci „piłkarze” przegrywają kilka meczów z rzędu u siebie? Po góra jednym sezonie piknikowcy w różowych koszulkach i ślicznotki w legginsach wybraliby inną rozrywkę. To Nasza Legia – nie „Ich Legia” – napędza Warszawiaków i przede wszystkim fanów spoza Warszawy na uczestniczenie w meczach Wojskowych! Jako kibic Legii mam nadzieję, że nie będę musiał się o tym przekonać, mimo wspominania protestu (czasu wartości, dżihadu) z (mimo wszystko) dużym sentymentem.
Pytaniem jakie się nasuwa jest: jak długo dwa światy, dwie Legie wytrzymają obok siebie? Już pierwszy sezon „pokoju” przyniósł kilka prób. Achtungi, pirotechnika na murawie przy Ł3, liść dla Rzeźniczaka, po którym S. znów dostał zakaz stadionowy? Bardzo szybko zrobiło się „ślisko” – aczkolwiek póki co całość jako tako się jeszcze trzyma. A, że będą problemy – obie strony musiały wiedzieć, nie wiem więc jak Wy – ale ja, jako całkowity przeciwnik ITI jestem i tak mile zaskoczony, że działacze nie szaleją. Ich list do GW uważam za mimo wszystko umiarkowany jak na dawne czasy. A towarzystwo z Żylety robi swoje – na ile nam nowy stadion i inwigilacja pozwala. Jeśli więc miałbym na siłę zrobić się obiektywnym (co jak na fana hasła dżihad jest dla mnie nienaturalne) – trzeba przyznać, że SKLW i klub starają się często znaleźć środek i nie popadać w obie skrajności. Czy to wytrzyma? Tu mam wątpliwości. Bo po pierwsze: jest Błędowski, a po drugie: są zasady kibicowskie i honor, które niewątpliwie trzeba wcielać w życie. Na ile ludzie w garniturach to kumają?
Moim zdaniem liść dla urodzonego w Łodzi Rzeźniczaka nie był niczym nadzwyczajnym, tym bardziej, że piłkarz sam przyznał, iż zagalopował się z odpyskowaniem (a kibic oficjalnie przyznał z kolei swoje przegięcie). No, ale takie wydarzenie nie pasuje do zbliżających się Mistrzostw Europy, a także plastykowego wizerunku „Ich Legii”, chwalonego przez GW (próba dogadania się z fanami jest tam negowana). Każdy szary człowiek przyzna, że po prostu sportowca i fanatyka poniosły zdrowe emocje, wyjaśnili sobie w męskich słowach, silniejszy dał chlapacza pyskującemu słabszemu i sprawa załatwiona. Sama natura. Jakby obrońca milczał – sprawy by nie było.
A nacisk, oburzenie są takie jakby ludzie mieli być pozbawieni jakichkolwiek uczuć, emocji, zasad? Czy u dziennikarzy w redakcji nie zdarzyły się kłótnie pomiędzy pracownikami, szefostwem? Zapewne tak – wszak ludzie się różnią, różne są zdania. Czasami wykrzyczenie sobie prawdy jest potrzebne by było lepiej i by był przełom. Czy dziennikarzom nie zdarzy się przekląć? Mało jest przykładów ze stacji TVN? Durczok, Meller i inni? No dobra, nie można tego wydarzenia z Legia – Ruch nazwać normalnym, ale wywołana afera jest iście nieadekwatna do wydarzenia. Podnieceni dziennikarze, Błędowski („znalazłem haka”), policja i inni, którzy nie mogą wytrzymać tego, że kibice tworzą tak wspaniałe społeczeństwo obywatelskie.
W Naszej Legii są zasady. W „Ich Legii” – tych zasad nie ma. Liczy się tylko biznes i PR. Utopia. „Gazeta Wyborcza” i inne media sugerują zaś, że rządni emocji i adrenaliny ludzie uczestniczący w meczach powinni być niczym zombie. Zawsze opanowani, ułożeni, nie przeklinający i bez wad. Przecież to najzwyczajniej w świecie niemożliwe! Dlatego polecam każdemu kibicowi Legii stanąć po stronie prawdy i zasad. Po stronie honoru i kibicowskiego światka. Róbmy swoje. S. trzymaj się.
12:07
Sorry,ale ja z uporem maniaka będę się wciąż upierał,że…źle się stało,że Nasz konkretny gniazdowy’Staruch’dał klapsa, jak się okazało wtedy również charakternemu Kubie,ponieważ…ponieważ cios został wymierzony człowiekowi najmniej na niego zasługującemu…;/Choć jak wspomniałem rozumiem doskonale obu Panów,ale…ale ja nie zdecydowałbym się na ten ten brzemienny w skutkach krok;/Bo klaps tak,ale winowajcom,którzy spowodowali złość Starucha,a przecież nie wywołał jej swą grą Kuba,ale inny pseudo kopacze Naszej drużyny!Ale cóż stało się i poszło w świat niestety;/
13:03
artykuł dobry, ale mam prośbę, by autor popracował nad gramatyką. pisze się plastikowy nie plastykowy. tak samo w opisie wyjazdu do Gdańska pisze się przywieźć a nie „przywieść” pozdrawiam. popraw błędy a komentarz mój usuń :)
« Oświadczenie Piotrka i Kuby Nastepny wpis
Maciek: „A my na tej wojnie…”, czyli relacja z półfinału PP Lechia – Legia »
14:21
„Ubliżył, dostał przeprosić raczył, to było pewne jak techno w trendzie wiedziałem że tak będzie ..” to tak na początek…a jeśli chodzi o podziały to Tajjmrot tu nie chodzi o to że siedzisz na innej trybunie niż Żyleta…tu chodzi o Twoją mentalność…a raczej innych. Popieram i nie ukrywam że to co sprawiło że pozostałem na trybunach do teraz jedność i wierność kibiców wobec siebie i klubu.Kiedyś My kibice popełnialiśmy o wiele więcej i gorszych rzeczy i mimo że wielu kibiców nie popierało zachowania kilkunastu/dzieięciu to zawsze wstawiali się na swoimi a teraz istne szaleństwo typu „S. won z Legii” itp. To nie jest podejście braterskie a przecież wciąż nazywamy siebie nawzajem „bracia po szalu” te społeczeństwo, ta „ich Legia” to ludzie którzy są i na Żylecie i na każdej innej trybunie. Nie zawsze z każdym zdaniem Łukasza mogę się zgodzić ale jeśli chodzi o podział kibiców to po Wilnie zrobił się tak samo mocny jak podział w społeczeństwie po 10 kwietnia i prawda tutaj jest absolutna, którą widać tak bardzo że aż boli serce. Ja wierzę że kiedyś na trybunach znów zapanuje jedność i pikniki oraz fanatycy będą się szanować i trzymać tylko jedną słuszną stronę…stronę kibiców bez względu na okoliczności.pozdrawiam