Snopek: Historia ruchu kibicowskiego Legii część szósta, czyli frekwencja przed wojną oraz ciekawostki

Autor Redakcja 1 (komentarze)

Pełnej i wiarygodnej analizy frekwencji dokonać trudno, ponieważ poszczególne źródła podawały rozbieżne informacje. Natomiast w prasie liczba widzów nie zawsze była podawana, w „Przeglądzie Sportowym” pojawiała się ona bardzo rzadko.

Mimo to postanowiłem po krótce wspomnieć o tej kwestii. Frekwencja ustalana była na podstawie sprzedanych biletów, a te na Legii były najdroższe w kraju. Analiza z dwóch lat znalazła się w książce Mielecha: „W Warszawie zawody tego klubu oglądało 18 109 widzów (spadek 4100), na obcych boiskach Legia była na drugim miejscu mając przeciętnie 2215 widzów. Zawody dawały klubowi przeciętnie 2305 zł” –  frekwencja za rok 1932, „W 1929 roku PZPN ogłosił statystykę za rok 1928, z której wynikało, iż 'Legia’ zgłosiła najwięcej zawodników do rozgrywek (124), jej mecze w Warszawie oglądało 22 688 widzów (dziesiąte miejsce), na prowincji 29 034 (piąte miejsce)”.

W księdze jubileuszowej mamy jedynie trzy analizy. Za rok 1928: „W Warszawie na meczach trzech klubów ligowych było 73 000 widzów, z czego 22 688 na spotkaniach Legii. Liczba ta dała Legii 10 miejsce wśród klubów ligowych. Jednakże na obcych boiskach, na wyjazdach  oglądało Legię 29 034 widzów, co dało piąte miejsce wśród ligowców”. Za rok 1932: „Frekwencja na zawodach ligowych spadła o 8,5 % (z 258 236 na 230 051), frekwencja Legii wyrażała się liczbą 18 133 (VII miejsce), przeciętna liczba widzów na jednym meczu Legii wynosiła więc 1648 (Cracovia 2846 ? I miejsce). Legia była po Cracovii drugą drużyną, która gospodarzom dostarczała najwięcej widzów (2218) a w Warszawie spadek frekwencji był największy. W porównaniu z 1931 r. wzrosła popularność Cracovii, Legii, Ruchu i Czarnych – reszta zmalała. Legia miała dochodów 25 300 zł (VI miejsce, najlepszy ŁKS 45 700 zł), spadek dochodów Legii wynosił 20 000 zł. Przeciętna cena biletu 1,03-1,63 zł, średni dochód z meczu Legia miała 2305 zł (VI miejsce, najlepszy LKS 4162 zł)”. Najwięcej kar nałożono na Legię (14). I rok 1934: „Ciekawie wypada porównanie frekwencji na meczach świadczącej o popularności klubów. Rekord należał w tej dziedzinie do Ruchu 55 200 widzów, przeciętnie 5520 widzów na każdym meczu. Legia była IX – 11 200 widzów, przeciętnie 1000 osób na meczu. Na obcych boiskach najpopularniejszym klubem była Cracovia 28 200 widzów (średnio 2800). Legia była VI – 16 100 widzów. Legia należała w 1934 r. do najmniej karanych klubów: Legia 1 kara, Warszawianka 3 kary, Polonia 6 kar, a najwięcej Cracovia – 9 kar (…) Legia miała najdroższe bilety wstępu 140 gr, inne kluby około 59 groszy. Największy dochód miał Ruch 55 300 zł brutto, VI  Polonia 18 900 zł VIII Legia 16 500 zł, X – Warszawianka 8480 zł.”

Garść ciekawostek – podsumowanie okresu przedwojennego

Ponieważ jestem zwolennikiem samodzielnego myślenia, dlatego wszelkie wnioski pozostawiam czytelnikowi. Jednak myślę, że wiele osób zgodzi się ze mną, iż tamte czasy nie są aż tak odległe jak to się niektórym wydaje. Nie sądzę, by gdyby ktoś z nas nagle przeniósł się w realia międzywojenne, czuł się jakoś bardzo wyobcowany, sądzę raczej że przyniósłby tam trendy, które zapewne zostały by przyjęte z szeroką akceptacją. Kompletnie sobą natomiast pozostaliby dziennikarze, szczególnie jednej dobrze nam znanej gazety. Analogii do czasów dzisiejszych jest więcej, gdyż opis ten dotyczy tylko jednego klubu w przedwojennej Polski. Do ekscesów spod znaku „hools” również dochodziło, jednak uwagę poświęcano wtedy sędziemu, albo piłkarzom z drużyny przeciwnej. Najbardziej aktywni w tej kwestii były hanysy, a dokładnie rzecz biorąc nasi zachodni sąsiedzi: „Sędzia Niedźwiński naogół sprawował swói urząd dobrze. Czego jednak publiczność szowinistyczna nie uznawała i po zawodach obrzuciła go kamieniami.” „Po zakończeniu meczu publiczność niemiecka rzuciła się na boiska z zamiarem zlynczowania sędziego, do czego wzywał niedwuznacznie Dr. N. – uwaga bo wymienimy nazwisko” – oba cytaty dotycząc meczu pomiędzy 1.FC Katowice a Legią z 1927, rozegranego w Katowicach.

Co ciekawe Legia była lubiana wśród ludności polskiej: „Na bankiecie jednak panował serdeczny nastrój między drużynami. Legja była przedmiotem owacji ze strony polskiej publiczności.” (ten sam mecz). „Działali” także kibice zza miedzy, którzy urządzili raz niezłą kamionkę, zawodnikom krakowskiego zaprzyjaźnionego klubu, przy okazji niszcząc totalnie kilka taksówek. Poza prowizoryczną „chuliganką” pojawiały się także wyjazdy. Raz „gościliśmy” kibiców ŁKS-u w 1934 roku – „Kiedy na dworcu w Łodzi do pociągu warszawskiego wsiadła wraz z drużyną ŁKS-u spora gromada kibiców, nikt z nich spewnością nie przypuszczał, że przypadnie im w udziale oglądanie tak ciężkiej klęski ulubieńców”, oraz zwolenników Pogoni Lwów w roku 1929: „Rzecz prosta, że tego rodzaju sytuacja wytworzyła na widowni specyficzny nastrój, którego wyrazem była między innymi była liczna grupka lwowiaków, przybyłych na ten mecz specjalnie do Warszawy.”. Jedną z lepszych „ekip wyjazdowych” był Junak Drohobycz – klub z miasta znajdującego się bardzo blisko Lwowa. Jego zwolennicy ponoć jeździli na mecze wyjazdowe regularnie w pokaźnych ilościach. Dobrym przykładem jest mecz Junaka z Kresami Tarnopol, rozegrany dnia 15 sierpnia 1937 na neutralnym boisku w Stryju. Mecz obejrzało ok. 4000 widzów z czego 2000 kibiców z Drohobycza, którzy przyjechali na mecz pociągiem specjalnym. Ponadto organizowane były także lux-torpedy i autobusy. Jeżeli chodzi o wyjazdy zwolenników Legii, to oczywiście dokładnie przejrzałem wszystkie relacje z meczów wyjazdowych, i jeden trop znalazłem. W relacji z meczu z 1929 roku z łódzkim Klubem Turystów rozegranego w Łodzi czytamy: „Po zmianie stron i dopingu przedstawicieli Legji – warszawianie zmienili się nie do poznana”. I tu bardzo żałuje, że dziennikarz użył tak niejasnego słowa, obecnie pod terminem „przedstawiciele Legii” rozumiemy działaczy, czy innych pracowników klubu, jednak dosyć mało prawdopodobne wydaje się żeby prowadzili doping. Dlatego najprawdopodobniej chodzi tu o kibiców. Wyjazdów oczywiście mogło być więcej, jednak jak już wspominałem dziennikarze nie zawsze o tym pisali (przykładowo w PS w relacji z tego samego meczu, nic nie wspomina o dopingu dla Legii)

Rozumiem, że oczekiwania co do tekstu mogły być większe, bo pierwotnie miałem w planach przejrzeć jeszcze kilka periodyków, zamieszczających szczegółowe relacje z meczów. Jednak odbiłoby się to wszystko na czasie, a tego chciałem uniknąć. Mam nadzieje, że tekst ten przybliżył Wam chociaż trochę klimat tamtych czasów i nikt już nie uwierzy w brednie jakoby wtedy było zupełnie inaczej. Dziwi mnie tylko to, że nikt nigdy nie poświęcił temu tematowi większej uwagi.

Snopek

Bibliografia:

1. „Przegląd Sportowy”

2. „Stadjon”

3. Legia 1916-1966 historia, wspomnienia, fakty

4. Stanisław Mielech „Sportowe sprawy i sprawki”

5. Ryszard Mączewski „Warszawa między wojnami” Opowieść o życiu Stolicy 1918-1939

6. Andrzej Gowarzewski „Lwów i Wilno w ekstraklasie”


1 ( komentarze )
mar 28, 2011
05:08
#1 daro :

To właśnie media mydlą ludziom oczy że kiedyś było inaczej!Tak samo jak mówienie że w Polsce jest brak kultury na trybunach i podaje się Anglię jako ten ideał kibicowania! Tylko że wystarczy znać trochę angielski i obejrzeć mecz bardziej budzący emocję żeby przekonać się że to tylko dziennikarska fantazja panów oszołomów!!!

Zostaw komentarz

Nazwa

E-mail

www

Poprzedni wpis
«
Nastepny wpis
»