Łukasz (D.L.): Dwie Legie

Autor Redakcja 27 (komentarze)

Prawda jest taka, że po słynnym Wilnie 2007 wyraźnie obserwujemy „dwie Legie”. Niczym „dwie Polski” po 10 kwietnia 2010. Dwie zupełnie inne wizje, jedna typowo polska, a druga chcąca być na siłę „europejską” – mimo, iż niesie to za sobą masę obłudy i złych priorytetów (przerost formy nad treścią). Nasza Legia – Legia fanatyków z Żylety oraz taka jaką chcemy ją widzieć w swoim idealistycznym rozumowaniu jest niczym filmy „Mgła” oraz „Krzyż” –  przekazywana w drugim obiegu. Zakazana, wyklęta, uważana za wcielenie wszelkiego zła. Według „Ich Legii” – tę swoją powinniśmy porzucić, ponieważ nasze zasady są nienowoczesne i wstydliwe dla rzekomo tej błyszczącej, oficjalnej „Ich Legii”, a więc KP, a tym bardziej środowiska GW. Nikt jakby nie chce zauważyć, że my działamy z prawdziwym uczuciem do klubu z Łazienkowskiej, fakt faktem w radykalny sposób wytykając błędy w rozumowaniu (czytaj: biznesie) ITI. Nasza Legia jest czasem niegrzeczna, kontrowersyjna – lecz jest prawdziwa, nie jest zaś zlepkiem pseudomarketingu i PRu (niczym III RP).

W środowisku zwanym Legia – jeśli założymy, że są to wszyscy, od sportowców przez działaczy po każdy typ kibica – jesteśmy uważani za „moherów” tudzież dinozaury. Lansowany na siłę plastykowy wizerunek, m.in. za sprawą miesięcznika „Nasza Legia” (która z tytułem stworzonym przez ŚP Pana Gillera nie ma nic wspólnego, gazeta ta nazywana jest słusznie „Ich Legią” z powodu braku krytyki chybionych ruchów klubu), a także oficjalnej strony KP – nijak nie przystaje z naszym dżihadem, achtungami, niecenzuralnym dopingiem i czasami liściem dla pyskującego gwiazdora. Zderzenie dwóch światów. Ostatnio próbuje się znaleźć jakiś „środek”, które to rozwiązanie neguje ze strony klubu radykalne środowisko „Gazety Wyborczej” („żadnej współpracy z kibolami” itp.). Po drugiej stronie też nie brakuje osób, które uważają, że jakiekolwiek układanie się z klubem można o kant tyłka potłuc. Gdzieś po środku próbuje egzystować Stowarzyszenie Kibiców Legii Warszawa i czasami klub (patrz: oświadczenie skierowane do „Gazety Wyborczej”). Nie mają lekko, z pewnością.

Fakt, iż to ITI stworzyło wokół Legii świat iluzji  bardzo łatwo udowodnić. Któż bowiem jeśli nie działacze umieścili na bilboardzie stado piłkarzy, z których część nie zagrała ani jednego dobrego meczu – okrzykując ich drużyną marzeń? Kto jest autorem reklamy stadionu, z której śmiała się cała Polska? Dla porównania – gdy zakończył się protest i na trybunach panuje fanatyczna atmosfera, nie trzeba praktycznie siać żadnej propagandy. Mimo, iż zespół gra fatalnie. Czy wyobrażacie sobie komplet widzów kiedy Żylety by nie było, panowałaby cisza, w której ci „piłkarze” przegrywają kilka meczów z rzędu u siebie? Po góra jednym sezonie piknikowcy w różowych koszulkach i ślicznotki w legginsach wybraliby inną rozrywkę. To Nasza Legia – nie „Ich Legia” –  napędza Warszawiaków i przede wszystkim fanów spoza Warszawy na uczestniczenie w meczach Wojskowych! Jako kibic Legii mam nadzieję, że nie będę musiał się o tym przekonać, mimo wspominania protestu (czasu wartości, dżihadu) z (mimo wszystko) dużym sentymentem.

Pytaniem jakie się nasuwa jest: jak długo dwa światy, dwie Legie wytrzymają obok siebie? Już pierwszy sezon „pokoju” przyniósł kilka prób. Achtungi, pirotechnika na murawie przy Ł3, liść dla Rzeźniczaka, po którym S. znów dostał zakaz stadionowy? Bardzo szybko zrobiło się „ślisko” – aczkolwiek póki co całość jako tako się jeszcze trzyma. A, że będą problemy – obie strony musiały wiedzieć, nie wiem więc jak Wy – ale ja, jako całkowity przeciwnik ITI jestem i tak mile zaskoczony, że działacze nie szaleją. Ich list do GW uważam za mimo wszystko umiarkowany jak na dawne czasy. A towarzystwo z Żylety robi swoje – na ile nam nowy stadion i inwigilacja pozwala. Jeśli więc miałbym na siłę zrobić się obiektywnym (co jak na fana hasła dżihad jest dla mnie nienaturalne) – trzeba przyznać, że SKLW i klub starają się często znaleźć środek i nie popadać w obie skrajności. Czy to wytrzyma? Tu mam wątpliwości. Bo po pierwsze: jest Błędowski, a po drugie: są zasady kibicowskie i honor, które niewątpliwie trzeba wcielać w życie. Na ile ludzie w garniturach to kumają?

Moim zdaniem liść dla urodzonego w Łodzi Rzeźniczaka nie był niczym nadzwyczajnym, tym bardziej, że piłkarz sam przyznał, iż zagalopował się z odpyskowaniem (a kibic oficjalnie przyznał z kolei swoje przegięcie). No, ale takie wydarzenie nie pasuje do zbliżających się Mistrzostw Europy, a także plastykowego wizerunku „Ich Legii”, chwalonego przez GW (próba dogadania się z fanami jest tam negowana). Każdy szary człowiek przyzna, że po prostu sportowca i fanatyka poniosły zdrowe emocje, wyjaśnili sobie w męskich słowach, silniejszy dał chlapacza pyskującemu słabszemu i sprawa załatwiona. Sama natura. Jakby obrońca milczał – sprawy by nie było.

[wczoraj w Gdańsku]

A nacisk, oburzenie są takie jakby ludzie mieli być pozbawieni jakichkolwiek uczuć, emocji, zasad? Czy u dziennikarzy w redakcji nie zdarzyły się kłótnie pomiędzy pracownikami, szefostwem? Zapewne tak – wszak ludzie się różnią, różne są zdania. Czasami wykrzyczenie sobie prawdy jest potrzebne by było lepiej i by był przełom. Czy dziennikarzom nie zdarzy się przekląć? Mało jest przykładów ze stacji TVN? Durczok, Meller i inni? No dobra, nie można tego wydarzenia z Legia – Ruch nazwać normalnym, ale wywołana afera jest iście nieadekwatna do wydarzenia. Podnieceni dziennikarze, Błędowski („znalazłem haka”), policja i inni, którzy nie mogą wytrzymać tego, że kibice tworzą tak wspaniałe społeczeństwo obywatelskie.

W Naszej Legii są zasady. W „Ich Legii” – tych zasad nie ma. Liczy się tylko biznes i PR. Utopia. „Gazeta Wyborcza” i inne media sugerują zaś, że rządni emocji i adrenaliny ludzie uczestniczący w meczach powinni być niczym zombie. Zawsze opanowani, ułożeni, nie przeklinający i bez wad. Przecież to najzwyczajniej w świecie niemożliwe! Dlatego polecam każdemu kibicowi Legii stanąć po stronie prawdy i zasad. Po stronie honoru i kibicowskiego światka. Róbmy swoje. S. trzymaj się.

27 ( komentarze )
kw. 7, 2011
16:04
#1 BDTR :

„Czy to wytrzyma? Tu mam wątpliwości? Bo po pierwsze: jest Błędowski, a po drugie: są zasady kibicowskie i honor, które niewątpliwie trzeba wcielać w życie. Na ile ludzie w garniturach to kumają?”

trochę chyba jednak naginamy te zasady…bo jednak pakt powinien być zerwany według mnie, z wrogiem się nie układa z wrogiem się walczy !!! do końca

Nie wiem czy robienie atmosfery nabijanie frekwencji tym samym i jednocześnie nabijanie kabzy tym cfaniakom nie jest przegięciem , ja tym ludziom nie ufam. Chcieli nas się pozbyć, stosowali metody jak z systemu autorytarnego.

Teraz Błędowski sam przyznał „że szukali haka” na Piotrka !

Sprawa sumienia , charakteru i honoru każdego z osobna, ale ja na Legię pod okupacją wroga nie zamierzam chodzić, czekam aż sobie odejdą.

kw. 7, 2011
16:06
#2 (L) :

Panowie powiem tak: róbmy swoje, a reszta niech nas nie obchodzi…Nie możemy dać się wyrzucić z tej trybuny! Bo kiedy my odejdziemy (damy się wyrzucić) to skończy się Legia

kw. 7, 2011
16:43
#3 Dize(L) Raszyn :

Nic dodać nic ująć ….

kw. 7, 2011
17:01
#4 kb :

Świetny tekst Łukasza jak zawsze. Róbmy swoje. Zresztą myślę że S wróci szybciej niż się redaktorom wybiórczej wydaje

kw. 7, 2011
17:20
#5 Mokotowski Fanatyk (L) :

tak jest walczyc panowie, bo jedynym dobrem i skarbem tego Klubu OBECNIE są kibice, bo kopacze to widac co robia,pzdr.

kw. 7, 2011
17:39
#6 a :

A ja powiem tak, przestrzegajmy porozumienia i nie szukajmy na siłę podowów do nowego konfliktu. Dotrzymywanie danego słowa to własnie jest HONOR. Klub zareagował tak jak musiał w danym momencie, obyło się bez histerii i dobrze. Była wina, jest kara, myślę, że za chwilę, może dwie wszystko wróci do normy. Pozdrawiam

Zostaw komentarz

Nazwa

E-mail

www

Poprzedni wpis
«
Nastepny wpis
»