Łukasz (D.L.): Pamiętajmy, czym jest ultra
U nas w Polsce – piłkę kopią jakby nie patrzeć, cienko. Mimo budowanych multipleksów poziom ligi się nie zmienia. W porównaniu do innych państw umiejętności zawodników są zerowe… Kiedy widzimy w prasie nie naciągany artykuł typu ?piękny mecz w wykonaniu X i Y w polskiej ekstraklasie?? Rzadko. Prędzej natniemy się na artykuł o chuligańskich wyczynach kibiców, a jeśli piszą coś więcej o piłce samej w sobie, to gustują w aferach, plotkach itp.
Gwiazdy są przepłacane, a umiejętności techniczne, którymi można się jarać, posiadają nieliczni. Stąd stadionowym magnezem dla młodzieży jest głównie ruch ultras. Idea piękna lecz zagrożona przez modernizm?podobnie jak cała piłka nożna. Wizja ?nowoczesnego ultrasa? mnie przeraża, podobnie jak wizja nowoczesnej piłki nożnej w naszym kraju i na świecie. Z tym drugim to trochę się spóźniłem ? fakt. Już dawno mamy drużyny będące bezbarwną mieszanką obcokrajowców, najważniejsza stała się kasa, a nie sport i barwy. ?Nowoczesny futbol? po woli niszczy to co w piłce było najpiękniejsze. Do rzeczy jednak, bo nie o ?modern football? będzie ten tekst…
Kiedyś słowa ultras i hooligans w naszym kraju pokrywały się. Jeszcze pod koniec lat 90-tych ?nie gryzły się? ze sobą w Polsce, bo nie było tak wyraźnego podziału. Jak powiedział K. w słynnym już odcinku ?Fanatyków? ? wtedy był ?taki kibic osiem w jednym?. Najnowsze pokolenie kibiców wychowuje się już na przekonaniu ? hooligans to panowie od sportu, a ultras to Ci, którzy przygotowują oprawę. I basta. Czytając jakąś relację z Polski można naciąć się często na tekst typu ?a nasi ultrasi przygotowali oprawę zaprezentowaną przez resztę na sektorze?. Kim jest zatem reszta stojących w młynie? No właśnie?Nie ingeruję w sekcje sportowe, ale reszta, młyn i Żyleta także powinna mieć odpowiednią mentalność i być gotowa na wszystko. Czyż nie? To trybuna fanatyków, pamiętajmy, a korzenie (z najpiękniejszych lat, najchętniej wspominanych) jasno pokazują nam drogę.
Polecam wywiad z Mirko Otto, wydawcą niemieckiego ultra magazynu ?Blickfang Ultra? (TMK+, Nr. 4/30 zima 2010), a także inne teksty dotyczące niemieckiej specyfiki. Tam ruch ultras, przynajmniej w zachodniej części był ugrzeczniony, źle rozumiany i teraz prawdziwi ultra (nawet na wschodzie) skarżą się na wysyp wynalazków. Ludzi na tyle nieogarniętych, że znana niemiecka grupa zastanawiała się czy jest w ogóle sens coś robić z tymi ludźmi. By nie doprowadzić do czegoś takiego trzeba młyn odpowiednio wychować ? nie oszukujmy się, czasem są potrzebne radykalne środki. Ugrzecznienie i złe pojmowanie sensu ultra może doprowadzić do zatarcia się priorytetów i zrobienia z ultrasa pokornego chłopca od machania balonem, który w sytuacji kiedy nie powinien ? nadal będzie stał na krzesełku i patrzał na zawodników. Co z tego, że taka Borussia ma młyn kilka tysięcy, skoro chyba nawet na przeciętnej scenie niemieckiej zbyt wiele nie znaczą? Nie liczy się to ile na stadionie zostanie podniesionych kartoników?To tylko jeden z dodatków. A kultowe już jest zapytanie odnośnie kolejnego meczu ?oprawa będzie??? a jak nie będzie to co? Nie przyjdziesz?
Czym jest więc ultra? Według kilku źródeł ruch ultras powstał we Włoszech, w latach 60-tych/ 70- tych. Znalazłem tezę, że nazwa wywodzi się bezpośrednio od nazwy reakcyjnych grup politycznych istniejących po II wojnie światowej, dążących do utrzymania kolonialnego panowania w Algierii. Ultras w sensie kibic, to jest człowiek kochający swoją drużynę, podróżujący za nią na wyjazdy, wspierający ją głośnym dopingiem. I nie zawsze jest grzeczny, co właśnie odróżnia go od zwykłego fana. Grupy ultras to nowszy wynalazek, kiedyś określenie ultras było ogólne do całego młyna (przynajmniej w Polsce). Kto się nim czuł ? był nim. Każdy ultra powinien bronić swoich barw, a także odpowiednio reagować na obce. W każdym tego słowa znaczeniu.
Według dzisiejszych spotykanych gdzieniegdzie pseudo definicji, że ?ultras to tylko te osoby od opraw meczowych?, ultrasami można nazwać także ?młyny? na takiej NHL, czy jakiś zwykłych fanów siatkówki, koszykówki (dobrym przykładem jest tu jeżdżąca i posiadająca młyn Astoria Bydgoszcz). Tworzą oprawy meczowe? Tworzą. Podróżują za swoim klubem? Podróżują. Dopingują? Tak. A, jednak moim zdaniem czegoś im do określenia ultrasami brakuje. Tej specyficznej mentalności, dzikości i?czasem niegrzeczności.
Ultras według mnie to nie jest osoba wyznająca ?pokój?, ograniczająca się do ?sędzia kalosz? czy ludzie idący na wszystkie ugody z klubem jeśli ten na przykład atakuje najświętsze wartości klubowe. Zmiana herbu, sponsor w nazwie ? takie zagrania garniturków nigdy nie były tolerowane. Ultras to fanatyk, a nie osoba robiąca to na, co mu regulamin pozwala. Ultras to według mnie każdy fanatyczny kibic z młyna, wiedzący ?o co chodzi?. Nie jakiś clown typu ?oficjalny klub kibica? ograniczający się do kulturalnego dopingu (jak ?Gazeta Wyborcza? każe) i machania balonikiem. Dlatego wiele piknikowych ekipek używa moim zdaniem tego określenia bezpodstawnie.
Nie każdy może być w grupach ultras, nie każdy chce czy się do tego nadaje. A, jednak według prawdziwej definicji jest typowym ultrasem, bo różni się w opisany wyżej sposób od reszty publiki na stadionie. Ultra w prawdziwym wydaniu to cały młyn, gotowy na różnego rodzaju poświęcenia dla kochanego klubu. Ultras to osoba, która wybrała pewien styl kibicowania. Lubi doping, wyjazdy, ale i przygodę z klubem w różnym tego słowa znaczeniu. Jeździ na wyjazdy, lubi różne wrażenia i emocje, potrafi cieszyć się także z gry swojego zespołu i przeżywać porażki bardziej niż zwykły fan. Trudno zamknąć w klamrę charakterystyczne cechy ultrasa, bo taka klamra jest po prostu niemożliwa. Powodem dla, którego nie da się tego zrobić jest m.in. coś co fanatycznego kibica charakteryzuje ? to spontan, dzikość… Jeden bardziej lubi to, drugi tamto, ale wszystkich łączy jedno ? bezgraniczna miłość do klubu. I miłość do kibicowskiego światka, respektowania jego ogólnopolskich (a czasem ogólnoświatowych) zasad odróżniających ultras od reszty publiki.
Są ekipy, które różnie do sprawy spontanu podchodzą. Moim zdaniem te ?równe i ułożone?, wyglądające w swoim działaniu jak chórki kościelne przeczą idei ultra. Mentalność ultras to według mnie głównie spontan w postaci wybuchających fajerwerków, wiszących na płocie fanów ? dzikiej, fanatycznej grupy. Nie ?chórki kościelne? w stylu ?to nie wypada? i tak dalej. Patologiczną jest sytuacja jeśli ultras (jakiegokolwiek klubu) chce się przypodobać tym, którzy go na co dzień próbują zniszczyć. Staje się z czasem takim jakiego chcą go widzieć media, mundurowi i postronni obserwatorzy. Tu pytanie jest jedno ? co nas oni wszyscy obchodzą? Przecież jakkolwiek byśmy się zachowywali i tak znajdą ?argument? by zmieszać nas z błotem. Przykładem niech będzie swego czasu ?ułożony Lech?, który stał się i tak ofiarą środowiska Michnika?Bo sprzedawał bilety najaktywniejszym. Zawsze coś znajdą na nas ? aż nie nastanie ?druga Anglia?, której przecież nie chcemy. Tak więc apel do każdego nowicjusza z Żylety ? pierdol System chłopaku :-). O to w tym chodzi, a nie o rekord w kartonach czy najrówniejsze śpiewanie przerobionych hitów z Bałkanów.
Ultra to nie są dotacje z Unii Europejskiej na oprawy, jak już to bardziej pojedyncze achtungi lecące w sektorach gości podczas wizyty Legii w Chorzowie i Bytomiu. Ultra to na pewno nie jest nie odpalanie pirotechniki bo klub zakazał, prawdziwe ultra było m.in. na meczu Legia ? Arka Gdynia, o Meczu dla Wojtka nie wspominając. Ultra było też w Łodzi i innych miejscach. Wiara z Łazienkowskiej 3 to czuje, grunt by mentalnością zostały zarażone pozostałe osoby przychodzące do młyna i jeżdżące na wyjazdy.
Prawdziwi ultras są wśród nas (oczywiście nic o nich nie wiemy :-) i oby ich mentalność przechodziła na mentalność całej Żylety. My jesteśmy Legia, czołowa trybuna z polskich trybun i tradycja musi zostać podtrzymana. Na polskiej scenie nie ma miejsca dla ?drugiej Anglii? czy zrobienia pożytku z multipleksów takiego jakiego chcą go zrobić ludzie w garniturach. Już podczas rundy jesiennej 2010 Żyleta pokazała, że nie zamierza zbaczać z jedynej słusznej ścieżki. Przy okazji, pokazaliśmy, że wygraliśmy konflikt z właścicielem i pozostaliśmy sobą w tej tragicznej do niedawna sytuacji? Z ITI wygrało nic innego jak prawdziwy duch ultra.
Powyżej podjąłem kilka wątków. Jaki to ma związek ze sobą? Taki, że musimy pilnować naszych świętości. Zaczynając od tego by ruch ultras pozostał ruchem ultras, a kończąc na tym by panowie w garniturach nas nie udupili za naszym całkowitym przyzwoleniem. Ultra kultura (gdyż to cały szereg różnych zasad i wartości) to piękna sprawa, tym bardziej warto o nią dbać i pilnować by mentalność, fanatyzm się gdzieś po drodze nie rozpłynęły. Nie powinniśmy zmienić zdania co do jednego ? miejsce pikników jest w innej części stadionu i jak ktoś ?nie wchodzi? w to, co oferuje mu młyn, czyli doping, fanatyzm I ZASADY, powinien być z sektora wypraszany. Zresztą wiele osób (choć wydaje mi się, że każdy z nas powinien o to zadbać) zwraca uwagę dziwakom i dobrze! Jeśli ?to coś? ten duch zginie to ciężko będzie go odbudować?
Na koniec pozdrowienia dla wszystkich, którzy wiedzą i czują to czym jest ultra, a także dla grup ultras z Legii, które dobrze weszły w erę z nowym stadionem. Achtungi na lidze ? to było to. I życzę nam wszystkim by na Żylecie było jak najwięcej bluz ninja, a jak najmniej kapeluszy :-). Ultras! No fans!
(W tekście wykorzystałem kilka cytatów ze swoich starszych tekstów o ultra, nie było sensu pisać niektórych wątków od nowa)
Łukasz (D.L.)
15:34
dobry tekst, od zawsze uważam podobnie – podział ultras hooligans to sztuczny podział uzywany przez ekipy ktore odniosa jakas porazke sportowa i to jest dobre wytlumaczenie. Moim zdaniem sa grupy, ktore poza stadionem albo tworza oprawy, albo trenuja sporty walki, albo jedno i drugie ale wszystkie te grupy, oraz pozostali fanatycy podczas meczu i podczas wyjazdu są jedną grupą ULTRAS. I tak jak napisał Łukasz, dbajmy o ten klimat!
16:49
szacunek !
« Kosz: Legia – MKS Ochota (fotorelacja) Nastepny wpis
Serce fanatyka – Sitek dla Żyleta.info »
09:57
Bardzo dobry tekst, jak zawsze zresztą. Lektura obowiązkowa dla wszystkich nowicjuszy na Żylecie i dla tych, którzy zapomnieli troszkę „co do czego”.
O rzeczach ważnych trzeba mówić, pisać, wpajać zasady. Trzeba pamiętać, żeby o tym pamiętać.