Ł (D.L.): Kibol – nie patolog!

Autor Redakcja 21 (komentarze)

Wielu kibiców to ludzie zaradni życiowo, co jest często wynikiem naturalnej dla nas otwartości. Poprzez ciągły kontakt z ludźmi, towarzyszącą nam adrenalinę – inne sytuacje życiowe ją wywołujące, przyjmujemy delikatniej niż osoba zamknięta na co dzień w 4 ścianach. Potrafimy się komunikować, działać w stresie, nie uciekać od problemów tylko je rozwiązywać i rozwijać się. Mimo wszystko i tak w autobusie jakaś baba pokaże Was palcem i powie do koleżanki „zobacz jak on wygląda, łysa głowa, drechy, pewnie jest zerem”. Stereotyp, małe pojęcie? Mała wyobraźnia ludzi, która jest wynikiem zamykania się w mass mediach proponujących to co lekkie i przyjemne. Inteligentna osoba w dresach wykracza poza wyobrażenie Grażyny. Ale to tylko opakowanie, w środku kibol jest jednym z najwartościowszych obywateli.

Naiwność człowieka zmniejsza się wraz z jego dojrzewaniem. Po kolei odchodzą w niepamięć wszystkie wyidealizowane, wymarzone stany życiowe. Okazują się mrzonką. Jest tak z kobietami, pracą czy po prostu całą egzystencją. Wiadomo – życie weryfikuje nasze o nim wyobrażenia, kształtuje się świadomość, doświadczenie jest każdego dnia większe. „Zobaczysz błysk w jej oczach, pokaże dekold – nie będziesz spał po nocach. W sekundę, czule szepnie, że kocha – o połowę majątku upomni się jej adwokat”, jak rymował Parias. Powszechność?
Mało jest na tym świecie rzeczy godnych całkowitego poświęcenia, dających tyle radości co futbol, sport i jakiegoś typu aktywność na ulicy? To co proponuje świat oficjalny jest nie do przyjęcia i tak skurwiałe, że opierając swoje nastroje o kwestie przyziemne typu praca, „kariera” (jak nasza Grażynka) można się szybko wpędzić w depresję. „Musisz swoje życie kochać”, jak rymował D37, ale i musimy trzymać się zasad gdyż jakaś karierowiczka też pewnie kocha kasę, karierę i firmowe bankieciki (a więc swoje życie?), a że przy tym żyje na -drugim biegunie- od matki natury, nie szanuje prawdziwych wartości, to już inna kwestia? Ona tego drugiego dna, bogactwa duchowego po prostu nie dostrzega? Widzi tylko te dresy i łysą głowę.

Czerpanie radości z rzeczy niematerialnych da Wam pewnego rodzaju nieśmiertelność, „nawet śmierć strawić Cię nie zdoła, kiedy masz punkt zaczepienia i coś co zawsze na Ciebie czeka i równocześnie to uwielbiasz. Niektórzy na przykład się nudzą – ja nie znam tego słowa”. Jak nie mecz, trening czy spędzanie czasu z kobietą/ kolegami to otwieram Worda i ogarniam teksty na strony internetowe. To z kolei związane jest z byciem na bieżąco, a więc przeglądaniem mediów wielu rodzajów itp. Zawsze jest co robić? I wiem na pewno, że ktoś z zupełnie innymi pasjami niż piszący ten tekst ma podobnie –  niemal żadna (bo nigdy nie mów nigdy) sytuacja nie jest w stanie załamać… Bo będzie lepiej, jest co robić, co kontynuować? Coś czeka. Życie ma sens. My nie musimy wić się po łóżku do 15:00, oglądając z nudów TVN i ich „rozrywkę” dla mas? My działamy, rozwijamy się?

Naprawdę to co robimy jest warte wierności, bo w życiu jest różnie? Jeśli kibicujesz jakiejś drużynie, uprawiasz jakiś sport, masz jakąś kapelę czy inny skład – trzymaj się tego, bo to jest prócz kilku wyjątków zależne od Ciebie? Waląca rogi kobieta, cięcia w firmie, brak kasy? Gdy coś takiego spotyka człowieka bez pasji to dramat jest bliski?

Pozostając przy kwestii postrzegania nas i stereotypów –  niestety złą opinię robią nam patolodzy, którzy gadają głupoty do ludzi starszych w autobusach albo całe ich kibicowanie polega na jak najgłośniejszym „kurwa” podczas pijanej podróży na mecz (najczęściej u siebie). A gdzie ta mniej wygodna strona kibicowania, trochę poświęcenia? Zarwania nocy, czy to z puszką w ręku czy też z ręką owiniętą bandażem? Gałęzi aktywności kibicowskiej jest wiele. Etap podniecenia autobusowym śpiewem sądziłem, że powinien minąć w okresie dojrzewania? Dla niektórych niestety czas się zatrzymuje. Z takimi ludźmi jesteśmy utożsamiani, a tą drugą stronę kibolskiej braci dostrzega niewielu. Co nie znaczy, że nikt. Nie tak dawno docenił fanatyków Legii gen. Zbigniew Ścibor- Rylski podczas obchodów Powstania Warszawskiego – i myślę, że zastrzyk dumy jaki wszczepił w legijne serce podczas tych kilku minut starczy na lata Grażynkowo TVNowskiej propagandy. Przetrwamy kiedy sami na to –  na satysfakcję – zapracujemy.

Ł.

21 ( komentarze )
gru 29, 2011
06:44
#1 unc(L)(e :

Tekst dobry.Ja jeszcze oprucz „wesolych autobusow” pamietam wesole trojlebusy nr 52 z Pl.Zawiszy chyba do Chelmskiej,ale przez Piekna w dol Lazienkowska…i zrywane „szelki”,bo chetni sie nie miescili w srodku,wiec,ktos sie zlapal na tyl…
A mlodszym Kolegom przypomne,ze zawsze po meczu Lazienkowska sie wylewal tlum i cala ulica byla nasza.A pozniej rozne „kryteria uliczne” z Zomo,czy tam Ormo w niebieskich mundurkach i tak az do pl.Trzech Krzyzy.I tak jak dzis merdia nazywaly nas stadionowymi bandytami,wiec niewiele sie zmienilo.
I jeszcze.
Kibol to brzmi dumnie!!!!

sie 26, 2013
13:30
#2 Tomek :

Problem w tym że kibic nie kojarzy się z elitą narodu. Jasne że przygody kibicowskie wyrabiają spryt życiowy, ale to nie przenosi się na to czego Polska tak rozpaczliwie potrzebuje – ludzi z pomysłami na firmy, inżynierów którzy potrafią wdrażać innowacyjne technologie i rozwiązanie, mądrych prawników i ekonomistów. Nie wpadałbym w taki samozachwyt (’najwartościowszych obywateli’) bo można się mocno oszukać.

sie 26, 2013
13:33
#3 Tomek :

Jeszcze jedno – potęg gospodarczych w stylu Niemiec czy Japonii nie budowano „to z puszką w ręku czy też z ręką owiniętą bandażem”. Chyba że dla kogoś Polska może być biedna, byleby kibolska ;) Dlatego wydaje mi się że trzeba czasami spojrzeć na życie z szerszej perspektywy niż ulica i stadion, czego wszystkim chłopakom życzę.

Zostaw komentarz

Nazwa

E-mail

www

Poprzedni wpis
«
Nastepny wpis
»