Maciek: „BaLon”, czyli relacja z meczu z Widzewem
Są kluby z którymi zwycięstwa smakują wyjątkowo. Jednak to zwycięstwo nie było tak słodkie jak zawsze. Mecze które jeszcze nie tak dawno uchodziły za szlagiery, klasyki polskiej ligi, stały się niczym reklama piwa fruwająca w piątkowy wieczór nad stadionem ? napompowanym balonem.
Takim samym balonem (?niepasteryzowanym) jakim stała się Legia pod wodzą zastępu nieudaczników. To prawda co śpiewamy, że zarówno Warszawa jak i Żyleta są od tego, aby bawić się na całego. Jednak nie jest chyba dla nikogo zaskoczeniem stwierdzenie, że coraz trudniej jest się bawić na meczach Legii. Mamy ładny, nowoczesny (ze wszystkimi bajerami) stadion, mamy doping którego tak bardzo brakowało przez te kilka lat protestu. Z jednym małym ?ale? – cały czas nie mamy drużyny! Na stadion przychodzi coraz mniej ludzi, bo ci których miały przyciągnąć obiecywane gwiazdy i wyniki przekonują się że to jedna wielka lipa (niczym właśnie napompowany balon). Natomiast osławiona w klubowych reklamach akustyka coraz bardziej przydaje się do wygwizdywania pseudo prezesów, dyrektorów, menagerów i kopaczy. To o takiej Legii marzyliście? Doszło do tego, że słabiutki Widzew, klub który już od dawna nie jest niczym więcej niż klubem z bogatą przeszłością, staje się postrachem. A boją/bali się prawie wszyscy. Działacze ? tego że ucieka im kaska (frekwencja, puchary), trener ? tego że zapisze się w historii klubu niechlubnym rekordem przegranych spotkań, piłkarze ? tego że? właściwie wszystkiego się boją (zbędnie wyliczać)! W takiej atmosferze przystępowaliśmy do piątkowego spotkania.
Dodatkowo meczu nie mogli obejrzeć kibice gości, co niewątpliwie osłabiło atrakcyjność tego wydarzenia. Pierwsze 45 minut odbyło się. Odbyć się musiało, bo takie są przepisy gry w piłkę nożną. Gdyby jednak miała się odbyć tylko druga połowa wszystkim by to wyszło na dobre. Właśnie w drugiej połowie kibice zgromadzeni na trybunach dali wyraz swojego wkurwienia. Najbardziej nasłuchał się ?ulubieniec trybun?, pupil właścicieli, ?złote dziecko marketingu i zarządzania? ? Leszek Milkas, dostało się też Markowi Jóźwiakowi, któremu kibice polecili udanie się do pośredniaka. W trakcie przyśpiewek ?z dedykacją? piłkarz grający w Legii strzelił bramkę. Nie zmieniło to jednak nastawienia trybun. Białe koszulki zstąpiły białe chusteczki którymi fani marzyli o pożegnaniu Leszka M.
Co do trybun, to należy zaznaczyć że pojawiły się też dwa transparenty odnoszące się do nagonki na kibiców. Czyli znając panujące realia będzie kolejna kara?
[fotki z jp.85.pl, duża fotorelacja jak zwykle pod tym adresem]
Piłkarze Legii widząc szansę wygrania cofnęli się pod własną bramkę. Właściwie zamknęli się pod bramką i robili wszystko co możliwe żeby nie przegrać. Granie na czas, wykopywanie piłki w ?kosmos? i inne takie, przyniosły upragniony efekt i wszyscy odetchnęli z ulgą. Nie przegraliśmy 12 meczu w sezonie, ba, nawet nie straciliśmy punktu u siebie? Po końcowym gwizdku, piłkarze pokazali wszystkim, że są obrażeni. Nie przywykli do takiego traktowania. W pewnym momencie wydawało się że jednak podbiegną pod ?Żyletę?, ale kiedy usłyszeli hasło ?Legia grac, kurwa mać?, odwrócili się i poszli do tunelu. Racja, kurwa gwiazdeczki, macie się za co obrażać. Wspieraliśmy was na każdym meczu tego sezonu, śpiewaliśmy nawet kiedy wcale nie było nam do śpiewu. Wreszcie kiedy głośno dajemy wam wyraz tego, że nie podoba nam się wasza postawa i zaangażowanie, obrażacie się niczym panienki z dobrego domu i strzelacie focha. No to się obrażajcie.
My jesteśmy z Legią i dla Legii, wy chwilowo jesteście w Legii (i to dla was szczyt osiągnięć sportowych). Taka mała różnica! We wtorek zdobędziemy Puchar Polski. Już możecie/możemy zacząć świętować. Jestem w stanie się o to założyć. Jednak zdobędziemy go nie dlatego, że nagle nasi piłkarze staną się tacy zajebiści. Nie dlatego, że kochają Legię (nie kochają ? w 95% przypadków mają to w dupie). Zdobędziemy go ponieważ to jedyna i ostatnia zasłona dymna. Zdobędziemy, bo coś zdobyć musimy. Ten puchar to dym który ma przesłonić cały burdel na górze.
MACIEK
PS. Ten wspomniany na wstępie balon, utrzymają za sznurki już tylko kibice. Kibice którzy jak głoszą media są jednym wielkim złem tego świata. Co by jednak było gdybyśmy my wszyscy sobie odpuścili?
18:13
Po kolei:
Zrozumcie, że ani PZPN (który dostarcza bilety), ani klub (który przekazuje je nam) w święta nie pracują. Bilety powinny być w SKLW wczoraj, a dotarła tylko część, więc pewnie jutro rano rzecz się wyjaśni i będziemy mogli podać czas i miejsce odbioru biletów, chociaż na 90% będzie to Źródło przez całą drugą połowę dnia.
Zdecydowanie obowiązują numery na voucherach/kartkach (w przypadku różnic z biletem).
Osoby mające bilet z kupbulet.pl mogą zapłacić za przejazd w każdym pociągu w pierwszym składzie. Sam przejazd to koszt 80 zł.
Dla matematyków, którym pokrywają się numery biletów wprowadzamy korektę.
19:25
Chyba coś nie tak z numeracją karteczek bo mój to 2357 a w wykazie się nie mieści ;) znaczy walę za pociągiem :)
07:28
dobrze napisane!
« Finał PP: rozkład jazdy Nastepny wpis
Finał PP – numeracja pociągów »
17:56
A dla mnie bluzganie jak nie ma przjezdnych, a mecz jest bez ciśnienia mija się z celem. Pod tym względem Levi przegina, za Starucha tego tyle nie było.