Snopek: Historia ruchu kibicowskiego Legii część siódma, czyli lata ’40

Autor Redakcja 2 (komentarze)

Osobom, które czytały historię przedwojenną wyjaśniam, że w tej części nie będzie podziału widzów według schematu zwolennicy-obiektywni, bo granica między nimi jest jeszcze bardziej skomplikowana, niż ta za czasów narodowców i piłsudczyków. W części powojennej będzie też kilka wstawek z historii klubu. Powodem jest wiele mitów dotyczących tego okresu wymagających obalenia. Na pytanie, kim są ich autorzy możecie odpowiedzieć sobie sami. Dodatkowo będzie więcej fotografii trybun (niestety także z kopaczami na pierwszym planie) i dokładniejsze liczby frekwencyjne, natomiast mniej ciekawostek z trybun, bo „radziecka” prasa poświęcała widzom jeszcze mniej uwagi niż ta w przedwojennej Polsce. Kto się spodziewa opracowania na poziomie tego nt. okresu międzywojennego, niestety musi się obejść się smakiem. Raz że jestem zmuszony oprzeć się jedynie na „Przeglądzie Sportowym”, a dwa – fakty są takie, że autor okresu powojennego nie objął już tak szerokim zainteresowaniem jak II RP. Mimo to zapraszam to lektury.

W czasach powojennych sport zyskał na znaczeniu, bo dla nowej okupa… przepraszam władzy, sport miał znaczenie ideologiczne, a dokładnie rzecz ujmując propagandowe, gdyż sukcesy sportowe obrazowały potęgę kraju. Kto interesował się historią klubu, zapewne wie że w kwietniu 1945 roku, powstał protoplasta powojennej Legii . Twór pod nazwą WKS Warszawa swój pierwszy mecz rozgrał w maju w Parku Paderewskiego, który to przyciągnął wygłodniała rozrywki po czasach wojny liczną widownię:

[foto z Księgi Jubileuszowej]

Natomiast pierwszy mecz na uporządkowanym stadionie WP odbył się 1 maja 1945 roku z Syreną. Jeśli wierzyć Księdze Jubileuszowej, mecz przyciągnął liczną grupę widzów: „była bardzo miła i uroczysta atmosfera. Były kwiaty, orkiestra i spora rzesza kibiców”?

[foto z Księgi Jubileuszowej]

W czerwcu 1945 do klubu dołączyli tacy ludzie jak: Rudolf Wacek (przedwojenny działacz Legii), Henryk Czarnik (przedwojenny zawodnik Legii), Józef Ziemian (tak samo jak poprzednik, przez historyków nazwany prawdziwym fanatykiem klubu z Łazienkowskiej) i na ich wniosek w czerwcu 1945 dodano do nazwy człon „Legia”. I dopiero od tego momentu można mówić o reaktywacji Legii, wbrew temu, co podaje wiele źródeł. Fakt ten obala także odwieczne pomówienie które podważa ciągłość historyczną między Legią przedwojenną, a powojenną, bowiem nazwiska wyżej wymienionych osób w tym temacie wyjaśniają wszystko.

W roku 1946 doszło do meczu z Partizanem Belgrad, który przeszedł do historii ze względu na wydarzenie, które współcześnie jest kompletnie nieznane, ponieważ napisał o nim jedynie Tadeusz Hubert Jakubowski autor powieści „Znakiem tego oskarżony” w rozdziale „Mecz” (fragment znaleziony przez Bodziacha z LL): „Wydarzenia, które miały miejsce na tym meczu i zaraz po nim, mimo że upłynęło od nich ponad pół wieku, pamiętam tak, jakby to było wczoraj. Miałem wtedy niespełna 14 lat. (…) Na godzinę przed meczem cały stadion przy Łazienkowskiej był wypełniony do ostatniego miejsca. My staliśmy naprzeciwko trybuny honorowej, zajmowanej – jak byśmy to dziś powiedzieli – przez vipów i oficjeli. Skoro byli oficjele, musiały być również przemówienia, a że mecz odbywał się przed referendum i zgromadził dużą publiczność, władze chciały tę sytuację wykorzystać. Dwóch towarzyszy z komitetów warszawskich PPR i PPS, chcąc zachęcić do głosowania „3 x tak”, starał się zohydzić Polskę przedwojenną przez porównanie produkcji stali i wydobycie węgla. Zaczęły się gwizdy. Początkowo pojedyncze, nieśmiałe, później coraz częstsze, tak że nie pozwolono im dokończyć. (…) Na jakieś pięć minut przed przerwą, po prawej stronie trybuny honorowej zauważyłem poruszenie. Ludzie wstawali i klaskali w dłonie. Z sekundy na sekundę powiększał się krąg wstających i bijących brawa. Usłyszałem okrzyk: „Mikołajczyk!”. A po minucie cały stadion skandował: Miko-łaj-czyk! Ra-tuj Pol-skę! Był to jeden ogłuszający krzyk nadziei. Stali i krzyczeli wszyscy. I stało się coś nieprawdopodobnego: ludzie, nie zwracając uwagi na toczący się mecz, wbiegli na murawę, zaczęli biec w kierunku trybuny, gdzie stał Stanisław Mikołajczyk. Arbiter przed czasem odgwizdał zakończenie pierwszej połowy. Wtedy na boisko wbiegło jeszcze więcej ludzi. W stronę Mikołajczyka biegli również zawodnicy obu drużyn, którzy dopiero przy trybunie mogli skręcić w kierunku szatni. Uratowało ich to być może przed stratowaniem. Milicja nie interweniowała. W czasie przerwy pojawiły się znowu gwizdy, kiedy na bieżnię wjechały dwie odkryte ciężarówki z transparentami na burtach, wzywającymi do głosowania „3 x tak”. Jeden samochód był wypełniony zerwuemowcami (członkami Związku Walki Młodych, związanego z Polską Partą Robotniczą), drugi turowcami (członkami Towarzystwa Uniwersytetów Robotniczych, związanego z Polską Partią Socjalistyczną). Doszło do przepychanek i rękoczynów, po czym samochody zrejterowały ze stadionu. Po meczu na Łazienkowską skierowano więcej milicjantów, pojawili się również „Koledzy Bez Wyjścia” (żołnierze Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego). Doszło do przepychanek, zamknęli jednego z moich kolegów (…)”

Na stadionach piłkarskich od czasów przedwojennych tak naprawdę niewiele się zmieniło, ludzi w dalszym ciągu przyciągało ciekawe widowisko sportowe:Tradycja tzw. świętej wojny ściągnęła na stadion WP, mimo powszedniego dnia 'niezłomnych’ zwolenników warszawskiej piłki nożnej”. (derby z Polonią z 1948). Dopingowanie piłkarzy oczywiście miało miejsce, jednak na doping mogli liczyć akurat ci, którzy lepiej grali:”?Widzów około 5.000 niezadowolonych z gry piłkarzy warszawskich z zapałem dopingowało gości” (mecz z Sokołem Ostróda z 1947), „Jest to kwadrans gry, w której Polonia demonstruje niezły poziom i wydaje się, że wyrównanie wisi na włosku, zwłaszcza, że publiczność dopinguje wyraźnie drużynę bytomską” (mecz Polonią Bytom z 1948). Wszystko wskazuje na to, że na meczu z Polonią Bytom z 1948 publiczność zmieniła poglądy, gdyż kronikarz na łamach księgi jubileuszowej początek meczu opisał w ten sposób: „Wiwatująca na cześć warszawskich ligowców publiczność szybko umilkła, bo oto z miejsca sunie na bramkę Legii groźny atak bytomian?. Jednak nie oznacza to, że dobrego dopingu dla Legii nigdy nie było: „Wojskowi nabierają animuszu i przy silnym dopingu publiczności utrzymują już do końca panowanie nad grą (mecz z Ruchem z 1947). Nie przykładanie się do gry i partactwo było odpowiednio „nagradzane”: „Schodzącą z boiska Legię publiczność żegnała gwizdami, ŁKS natomiast zdobył sobie zasłużone brawa” (mecz z ŁKS z 1948), „Egzekutorem jest Mordorski, lecz zamiast bramki, z trybun zerwała się burza gwizdów na nieudolnego strzelca” (mecz z Garbarnią z 1948). A ci, którzy pokazali się z dobrej strony jak już pokazał poprzednio przytoczony cytat, mogli liczyć na pochwałę: „Publiczność warszawska przyjęła zasłużony sukces łodzian gromkimi oklaskami” (mecz z ŁKS z 1949). Czasem bywało tak że publiczność żałowała przyjścia na mecz: „W całości mecz pozostawił nieprzyjemne wrażenie, to też obiektywna część publiczności była zadowolona, gdy rozległ się gwizdek sygnalizujący koniec” (mecz z Cracovia z 1948). Dziennikarz wspominając o obiektywnej części publiczności, jasno wskazuje, że istniała też ta nieobiektywna, czyli zwolennicy. A tak poza tym na trybunach tak samo jak przed wojną prowadzono wymianę zdań: „Legia zdobędzie jeszcze kilka bramek – oto zdanie które niepodzielnie panowało na trybunach” (mecz z Lechią z 1949) a także przyjeżdżali do nas goście: „Kierownictwo zamówiło sobie na czas meczu linię telefoniczną Warszawa-Tarnów i transmitowała przebieg spotkania licznym kibicom, którzy nie mogli oglądać go bezpośrednio. Trzeba dodać że na stadionie WP siedziało około 2 tys tarnowian, którzy żywo dopingowali swoją drużynę” (mecz z Tarnovią z 1948).

I to byłoby na tyle, bo tylko tą garść informacji zanotował PS przez te pierwsze 5 lat po wojnie. Więcej natomiast będzie w kolejnej części opisujące lata 50-te, a tam m.in. kolejny antykomunistyczny zryw na naszym stadionie, założenie oficjalnego klubu kibica i pierwsze wyjazdy. Na koniec jeszcze zdjęcia i frekwencja.

Legia- IFK Norrkoping 1946 r. (zwraca uwagę przedwojenny herb na koszulkach)

Legia-Warta Poznań 1948.

Legia- Polonia Bytom 1948 (mecz wspomniany w tekście)

Legia-AKS Chorzów 1948

Legia-SK Nusle Praha 1948

[zdjęcia za fotohistoria.pl]

 

W tabelach nie zostały uwzględnione mecze, przy których PS nie podał frekwencji.

 

1947
WKS Siedlce 3.000
Tarnovia 6.000
Ruch 4.000

 

1948
Polonia Bytom 8.000
Wisła 15.000
Polonia W-wa 10.000
AKS Chorzów 12.000
Widzew 4.000
Tarnovia 5.000
ŁKS 6.000
Garbarnia 6.000
Lech 4.000

 

1949
ŁKS 9.000
Lech 5.000
Cracovia 6.000
Polonia W-wa 12.000
Szombierki 8.000
Ruch 6.000
Warta 5.000
Wisła 15.000
Polonia Bytom 8.000

 

 

 


Napisano w : Historia 2 (komentarze)
2 ( komentarze )
kw. 25, 2011
19:40
#1 L :

Zdjęcia sugerują że frekwencja była wyższa,stadion z ławkami mieścił podobno 25 tys. ludzi.

kw. 28, 2011
15:05
#2 Chrzanek :

Tak to prawda, ale liczby, które są w artykule to liczby PS. W niektórych starych gazetach NL możemy poczytać nawet o 40tyś.

Zostaw komentarz

Nazwa

E-mail

www

Poprzedni wpis
«
Nastepny wpis
»